nie za dużo mówi, ale jakie robi wrażenie!!!!
To na pewno też, jeden reżyser potrafi pracować z aktorami, wycisnąć z nich co trzeba, inny nie
Ja bym powiedział, że w T3 gra lekko sparodiowanego Terminatora. Dostosował się do konwencji filmu.
To chyba właśnie na tym polega jego wielkość, jako aktora. W bardziej ludzkich rolach aktorzy mogą zawsze poimprowizować, jeżeli nie mają wczucia w oryginalny koncept postaci. Tymczasem zaś niewielu jest w stanie zagrać maszynę, która powinna być, z samej swej natury, bezuczuciowa.
Arnold mą tą "przewagę", że nigdy nie był dobrym aktorem, a szczególnie w początkach kariery. Stąd zagranie sztywnej roli maszyny przyszło mu z łatwością.
Porównaj sobie jak to wygląda we wcześniejszym "Conanie", tam miał więcej do zagrania, i wyglądało to raczej słabo.
Może, ale jednak całkiem płynnie przeszedł z uśmiechu w zwykłego Terminatora w wyciętej scenie z "Dnia Sądu".
Arnold w pierwszym Terminatorze jest straszny. Ja sie go boje. Lepiej chyba nie mogli trafic z aktorem.
Jest idealnym aktorem do tej roli. Taki straszny był, do tej pory robi na mnie wrażenie.
Ma w sobie to coś, jakąś charyzmę , no i od tego to wielkie cielsko, dzięki temu wszystkiemu genialnie wypadł w roli androida .
Oglądałem , któryś to raz wczoraj - i ten film nadal klimatem robi niesamowite wrażenie , takich filmów już się nie robi , a trailery nowego terminatora to kompletna beznadzieja ...
Z tego co czytałem , większość osób która grała razem z nim w Terminatorze żaliła się że nie było z nim za bardzo kontaktu nawet w momencie jak nie grali.Widać wczuł się w rolę na 100% a to się ceni.
O, ciekawe. nie zgłębiałem niestety tego tematu aż tak, a szkoda, bo takie ciekawostki są najlepsze
Arnold już wtedy wiedział. że po tym filmie zostanie gwiazdą. Po prostu nie zadawał się z plebsem ;)
Ze wszystkich aktorów na planecie on pasuje najlepiej. No bo kto inny ? Jakieś propozycje ? Kiedyś myślałem o The Rocku,ale...to raczej by nie przeszło
Napiszę tak, jeżeli w tamtych latach rolę "Cybermordulca" zagrał by The Rock to teraz pisał byś że nikogo innego nie widzisz w tej roli.Dużą miarę ma to że w większości przypadków Arnie zapadł w umysł z racji tego że było się brzdącem i wrył się mocno w czaszkę tą rolą jak i samym faktem że film jak na ówczesne czasy był oryginalny i świetnie wykonany, to tak samo jak Ripley z ALiens w wykonaniu Weaver czy Rambo w wykonaniu Sly.Tak to widzę.
I masz rację. Nie mniej,gdyby nagle Arnie wycofał się,nikt nie byłby w stanie go zastąpić,właśnie ze względu na ten sentyment. Choć wydaje się,że i aktorsko doskonale sprawdził się w tej roli
Umówmy się: on tu miał wyglądać, a nie mówić. Film z pewnością kultowy – pamiętna muzyka, scenariusz i wiele scen. Za sześć lat po zagładzie nuklearnej będziemy walczyć w ruchu oporu ze Skynetem?
Bardzo możliwe niestety, bo okazuje się, że wojna nuklearna staje się całkiem realna...